czwartek, 20 grudnia 2012

001.


Jak zwykle znów obudziły mnie hałasy dochodzące z salonu. Rodzice opętani jakimś amokiem od świtu do nocy urządzali dom. Przywieszali szafki, ustawiali kanapy, wieszali firanki itd.
Mnie kazali jedynie ogarnąć swój pokój i łazienkę. Chyba jedyna rzecz z jakiej byłam zadowolona to to, że mam cudowny duży pokój i własną łazienkę. Zebrałam się więc z łóżka i podreptałam na dół.
Szybko przemknęłam do kuchni porwałam jabłko i wróciłam na górę. Włączyłam laptopa, weszłam na facebooka,  wszyscy chyba jeszcze spali bo nikt konkretny nie był  dostępny. Znudzona poszłam pod prysznic, włożyłam koszulkę z krótkim rękawem i krótkie szorty. Zaległam przed telewizorem i z pilotem w ręku skakałam po kanałach. Jak zwykle nie było nic ciekawego. Włączyłam jakiś kanał muzyczny akurat leciała Adele. Nie wiem nawet kiedy przysnęło mi się. Obudziłam się i akurat leciała relacja z koncertu jakiegoś zespołu One Direction. Nie przepadam za tego typu muzyką więc chwilę obejrzałam i przełączyłam. Nie miałam kompletnie pomysłu na to co mogę robić. Postanowiłam więc przynieść z samochodu ostatnie dwa kartony z moimi rzeczami. Zeszłam po raz drugi na dół poprosiłam kluczyki od taty i wyszłam z domu. Okolica w sumie była bardzo przyjazna. Mieszkałam na długiej ulicy, w równych rzędach po obu stronach jezdni stały domy. Małe, duże, białe, kolorowe.
Każdy dom miał spory kawałek ładnie wypielęgnowanego ogrodu. Wszędzie było zielono. Gdzieniegdzie ktoś spacerował z psem. U sąsiadów dzieci bawiły się już od rana w małym dmuchanym baseniku. Niestety odkąd tu jestem ( czyli tydzień) nie zauważyłam żadnej osoby w moim wieku, niestety. Ruszyłam w stronę auta, otworzyłam drzwi i wgramoliłam się na tylne siedzenie. Wyjęłam dwa kartony postawiłam je na chodniku. Zamknęłam pojazd i podniosłam te dwa ciężary. Modliłam się tylko aby teraz nie zaliczyć rzuta. Weszłam pewnym krokiem na chodnik, kompletnie nic nie widziałam. Nagle poczułam jak coś lub ktoś włazi we mnie z impetem. Kartony wyleciały mi z rąk, książki i płyty porozrzucane były na chodniku a ja upadłam na cztery litery. Przeklęłam po polsku i spojrzałam w górę. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Stał przede mną strasznie przystojny chłopak i uśmiechał się przepraszająco.Był dosyć wysoki, miał śliczne brązowe oczy, czarne włosy,parę widocznych tatuaży i kolczyka w uchu. Nie wiem czemu ale miałam wrażenie, że go już gdzieś widziałam. Jego twarz była mi znajoma. No nic pomyślałam pewnie znów sobie coś uroiłam. Podał mi rękę i pomógł wstać.
- Przepraszam, że tak na ciebie wpadłem ale zamyśliłem się.- odezwał się w końcu nieznajomy.
Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć tylko patrzyłam się jak idiotka. Zamurowało mnie.
Chłopak uśmiechnął się i znów zaczął mówić.
- Jak chcesz pomogę Ci posprzątać ten bałagan, który w sumie zrobił się z mojej winy.- Znów posłał mi swój zabójczy uśmiech. Myślałam, że naprawdę zaraz padnę przed nim na zawał serca.
Postanowiłam w końcu coś powiedzieć.
- Nie no, nic się nie stało dam sobie radę.- Tyle tylko zdołałam wystękać.
- Nie widziałem Cię tu wcześniej, czy to możliwe?
- Ymm, no tak, przeprowadziłam się tutaj dopiero tydzień temu z moimi rodzicami. Wcześniej mieszkałam w Polsce.
-Ciekawa historia, no to jak, pomogę ci to posprzątać.
Czułam się strasznie speszona. Na szczęście jak sprzątaliśmy te wszystkie moje klamoty już nie rozmawialiśmy. Szybko się uwinęliśmy. Miałam ochotę już wrócić do domu i ogarnąć to wszystko w mojej głowie ale ten chłopak nie dawał za wygraną.
- Więc może powiesz mi jak się nazywasz, nieznajoma?
- Aleksandra, ale wolę jak mówią na mnie Alex.- odpowiedziałam lekko już zarumieniona.
- Ładnie imię. Ja jestem Zayn, mieszkam niedaleko, mam nadzieję, że kiedyś dasz mi się porwać na kawę i wtedy sobie pogadamy. Teraz muszę już lecieć.
Uśmiechnął się do mnie jeszcze raz na pożegnanie i poszedł. Zabrałam wszystkie rzeczy z ulicy i wpadłam do domu. Czułam, że moje policzki były czerwone jak dwa dorodne buraki. Ulotniłam się do siebie do pokoju i spojrzałam w lustro. Faktycznie byłam koloru purpury i miałam szkliste oczy. Serce waliło mi jak oszalałe. Kurczę co się ze mną dzieję!? Jeszcze tydzień temu byłam w rozpaczy bo zostawiłam miłość mojego życia w Polsce a teraz na widok jakiegoś przystojnego kolesia po prostu szaleję. Sięgnęłam po butelkę z wodą i wzięłam łyka. Ten Zayn powiedział, że ma nadzieję, że pójdziemy na kawę  Ciekawe jak skoro nawet nie wziął mojego numeru... Faceci.
Ponownie włączyłam laptopa i zadzwoniłam na Skypie do Sary. Opowiedziałam jej o wszystkim. Śmiała się ze mnie ale powiedziała, że bardzo dobrze, że chociaż zapominam o Karolu. Nigdy za nim nie przepadała więc nie dziwi mnie jej postawa. Weszłam na facebooka i zebrałam się w końcu na odwagę i zmieniłam swój status na wolny. Niby to takie trochę dziecinne ale musiałam to zrobić. Karol pewnie zaraz zacznie mnie męczyć, że już mogłam darować sobie te ceregiele więc ukryłam ta aktywność z mojej tablicy. Przeglądałam jeszcze chwile tablice moich znajomych i parę osób dodało jakiś teledysk tego zespołu co rano leciał w telewizji One Direction. Nie chciało mi się tego włączać. Ponownie zamknęłam laptopa i wzięłam się za dalsze porządki w moim pokoju. Starłam porządnie kurze, zawiesiłam firanki i zaczęłam układać moje książki na półkach. Na końcu sięgnęłam po Harrego Pottera i zaczęłam układać po kolei  Z jednej książki wypadła jakaś kartka zamazana długopisem, nie przyglądałam jej się, pewnie to moja kolejna prowizoryczna zakładka do książki. Gdy czytam coś i nie mam nic pod ręka wkładam do książki byle co, żeby tylko wiedzieć gdzie skończyłam czytać. Odłożyłam świstek papieru do pudełka z płytami i zeszłam na obiad.

niedziela, 16 grudnia 2012

Prolog.



Nienawidzę rozstań, tym bardziej rozstań z osobami tak ważnymi dla mnie. To był ostatni raz w jego ramionach. Popłynęło wiele łez. Padło wiele słów. Rozstaliśmy się, stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej. Lepiej dla kogo? Na pewno nie dla mnie. Zostawiłam w Białymstoku  kawałek siebie, nic już nigdy nie będzie takie samo. Pakowałam ostatnie rzeczy do szarych kartonów. Tak się właśnie czułam, jak szary pusty karton bez uczuć. Na Eska Tv leciała jakaś bzdurna piosenka jakiegoś zespołu. Pięciu biegających chłopaków, matko kto to w ogóle jest i kto tego słucha pomyślałam i szybko wyłączyłam telewizor. Wszystko mnie tak strasznie irytowało. Spojrzałam w lustro, wyglądałam okropnie. Blada twarz, wory pod oczami. Pewnie dlatego, że poprzednią noc, ostatnią noc w Polsce przepłakałam razem z Sarą. Przez 12 lat widywałyśmy się prawie codziennie. Teraz ja wyjeżdżam i jedyny nasz kontakt będzie polegał na rozmowach na Skypie  W tym miejscu moje życie po prostu traci swój sens.Rodzice znaleźli lepszą pracę i wyjeżdżamy do Bradford. Nawet nie wiem gdzie to jest, jakaś wieś... Mam 17 lat, skończyłam właśnie pierwszą klasę liceum, zaczynały się wakacje a ja nienawidziłam całego świata. 
-Alex! Spakowałaś już wszystko? - krzyczała z salonu moja mama.
-Tak, tak, wszystko, tak mi się wydaję.
-Szybko, musimy już jechać!
-Już idę...